Debata z okazji 70. rocznicy Akcji Krüger

admin 2013-04-10

Muzeum Historyczne Miasta Krakowa, w ramach cyklu Krakowskie kolokwium, zorganizowało kolejną debatę poświęconą historii i działalności Armii Krajowej w Krakowie.

Celem dyskusji zatytuowanej "Czy tylko Warszawa? W 70. rocznicę Akcji Krueger" było porównanie sytuacji w Krakowie i Warszawie podczas hitlerowskiej okupacji. 9 kwietnia w oddziale Ulica Pomorska Muzeum Historycznego Miasta Krakowa dyskutowali historycy: prof. Tomasz Szarota oraz prof. Grzegorz Ostasz.

20 kwietnia br. przypada 70. rocznica przeprowadzania w Krakowie przez AK zamachu na SS-Obergruppenführera Friedricha Wilhelma Krügera.

"Historia oraz dokonaniach konspiracji w naszym mieście nie są szerzej znane, dlatego dyskusja na ten temat wydaje się niezwykle potrzebna. W potocznej pamięci zbiorowej krakowian niemal nie istnieje pamięć o dwóch spektakularnych akcjach zbrojnych AK przeprowadzonych w Krakowie, czyli próbach likwidacji wysokich funkcjonariuszy niemieckiego aparatu terroru. Kraków często bywa postrzegany jako miasto uległe wobec niemieckiego okupanta czy nawet tchórzliwe. W literaturze, filmie oraz wielu wydawnictwach pomijany jest wątek przeprowadzonych tutaj akcji zbrojnych przez AK" - napisali organizatorzy zapraszając na dyskusję.

**********

Akcja Krüger

Wiosną 1942 roku Komendant Główny AK gen. Stefan Rowecki "Grot" podpisał rozkaz o utworzeniu specjalnego, ściśle zakonspirowanego oddziału pod kryptonimem "Osa", który miał przeprowadzać akcje odwetowo - terrorystyczne o charakterze zaczepnym i ochronnym wymierzone w wyższych funkcjonariuszy aparatu okupacyjnego, konfidentów gestapo i w transport kolejowy. Sekcje "Osy" powstały w Warszawie, Krakowie, Lublinie i Lwowie. "Osa" dysponowała również własnym sztabem i wywiadem.

Dowódcą nowej struktury mianowano ppłk. Józefa Szajewskiego "Philips". W 1943 roku Komendant Główny AK zrezygnował z wyłącznego prawa do dysponowania oddziałem i przekazał go - pod zmienionym kryptonimem "Kosa-30" - do dyspozycji Kedywu KG AK, na którego czele stał wtedy płk August Emil Fieldorf "Nil".

Najważniejszą osobą w strukturach niemieckiego aparatu terroru w okupowanej Polsce był generalny gubernator Hans Frank, a tuż za nim na liście zbrodniarzy figurowali wyżsi dowódcy SS i Policji w GG: najpierw SS-Obergruppenführer Friedrich Wilhelm Krüger, a następnie SS-Obergruppenführer Wilhelm Koppe. Na wszystkich trzech Armia Krajowa podjęła próby zamachów, i to w niesprzyjających warunkach, jakie panowały w Krakowie - stolicy Generalnego Gubernatorstwa, zamieszkanej przez licznych niemieckich wojskowych i cywilów.

Przesłanki do wydania wyroku śmierci na Krügera nie budziły wątpliwości. Od jesieni 1939 roku zajmował on stanowisko wyższego dowódcy SS i Policji w GG, odpowiedzialnego za politykę terroru wobec Polaków i Żydów. Odpowiadał m.in. za aresztowanie profesorów krakowskich wyższych uczelni ("Sonderaktion Krakau") i szkół średnich ("Zweite Sonderaktion"), przeprowadzenie wymierzonej w inteligencję "AB-Aktion", kierowanie akcją wysiedleńczą na Zamojszczyźnie i eksterminacją Żydów.

Za przygotowanie i przeprowadzenie zamachu na Krügera odpowiedzialna była sekcja krakowska "Kosy-30", działająca pod kryptonimem "Kra w Gobelinie". Dowodził nią por. Edward Madej "Felek", uciekinier z oflagu w Woldenbergu.

Aby pomóc w przygotowaniu akcji, do Krakowa przybył szef wywiadu oddziału, Aleksander Kunicki "Rayski". Wraz z "Felkiem" i zaangażowanym w działalność podziemną funkcjonariuszem policji granatowej sierż. Feliksem Grochalem "Wareckim" zorganizowali stałą obserwację interesującego ich rejonu pomiędzy Wawelem, gdzie mieszkał esesman, i gmachem Akademii Górniczej, gdzie pracował.

"Rayski" wspominał później: "Stwierdzono, że garażujący poza Wawelem samochód przyjeżdża po Krügera na Wawel i wiezie go stamtąd na al. Mickiewicza. Zazwyczaj Krüger wyjeżdżał z Wawelu około godziny 10.00 rano. Jeździł - zależnie od humoru - jedną z trzech tras. Obserwowano więc wszystkie trzy. Ze względu na to, że Krüger z pracy na Wawel wracał bardzo nieregularnie, o rozmaitych godzinach, było jasne, że zamachu trzeba dokonać rano. Sytuację dodatkowo komplikował fakt, że Krüger dość często opuszczał Kraków, udając się na inspekcję podporządkowanych mu jednostek, nie można więc było mieć pewności, że w dniu wyznaczonym na wykonanie wyroku będzie on w Krakowie. Ale dłuższe odwlekanie niczego by nie odmieniło. Jedynie jeszcze bardziej zwiększyło napięcie nerwowe oczekujących na akcję ludzi".

Akcja miała ozostać przeprowadzona przy wylocie ul. Wygoda w al. Krasińskiego. 5 kwietnia por. "Felek" rozdzielił zadania. Ponieważ wszyscy zaangażowani akowcy chcieli być bezpośrednimi wykonawcami wyroku, dowódca zarządził losowanie. Do rzucania granatów w samochód zbrodniarza los wyznaczył najmłodszych żołnierzy krakowskiej sekcji: pchor. Tadeusza Batteka "Górala" i pchor. Andrzeja Jankowskiego "Jędrka".

Uderzenie zaplanowano na 6 kwietnia 1943 roku. Niestety, ani wtedy, ani przez kolejne dziesięć dni samochód Krügera się nie pojawił. Okazało się, że w tym czasie obergruppenführer nie był obecny w mieście. 17 kwietnia "Warecki" poinformował, że za trzy dni przypada rocznica urodzin Adolfa Hitlera i Krüger na pewno weźmie udział w okolicznościowych uroczystościach organizowanych w Krakowie. Nie mylił się.

20 kwietnia o godz. 7.30 na pl. Kossaka pojawiło się pięciu żołnierzy Armii Krajowej: por. "Felek", por. Jerzy Kleczkowski "Jurek", por. Tadeusz Klemens Wojs "Stanisław", pchor. "Góral" i pchor. "Jędrek". Szósty, Julian Krężel "Karol-Bogusław", nie zdołał zwolnić się z pracy i nie dotarł na miejsce. O godz. 8.00 wszyscy rozeszli się na stanowiska.

"Góral" i "Jędrek" mieli przy sobie duże bukiety kwiatów, w których ukryto "filipinki". Wraz z upływającym czasem zwiększały się niepokój konspiratorów i groźba dekonspiracji. O godz. 9.48 stojący w głębi ul. Powiśle "Felek" wyciągnął z kieszeni chusteczkę - był to wyczekiwany znak, że samochód esesmana minął skrzyżowanie z ul. Straszewskiego i jedzie w kierunku pl. Kossaka. Sygnał powtórzył "Jurek", a następnie "Stanisław".

Zza rogu ul. Zwierzynieckiej spokojnie wyjechał samochód wiozący Krügera. Gdy zbliżył się do "Jędrka" na odległość 30 metrów, "Stanisław" wydał rozkaz "Rzucać!". Niestety, w tej samej chwili kierowca - jakby tknięty nagłym przeczuciem - dodał gazu. Rzucone w kierunku pojazdu "filipinki" eksplodowały za samochodem. Wybuch wyrwał w jezdni duży lej, a w okolicznych domach z okien wyleciały szyby. Samochód nie został jednak zniszczony, a kierowca zdołał odjechać kilkanaście metrów i zatrzymał się przy krawężniku. Po chwili z okien budynków przy al. Krasińskiego - zajętych na mieszkania dla Niemców i urzędy władz okupacyjnych - w kierunku zamachowców posypały się strzały. Należało się natychmiast wycofać. Nie było możliwości ustalenia, co się stało z Krügerem.

"Góral" zgodnie z planem akcji wbiegł w ul. Wygoda, a następnie po przebiegnięciu przez pl. Kossaka zmieszał się z tłumem przechodniów. "Felek" i "Jurek" tramwajem dotarli do Bronowic. Ciężej mieli "Stanisław" i "Jedrek". Ten ostatni, ranny odłamkiem w rękę, w trakcie wycofywania zderzył się na ul. Retoryka z oficerem Wehrmachtu, który próbował go zatrzymać. Na szczęście zimną krew zachował "Stanisław", który zastrzelił Niemca. Obu konspiratorom udało się już bez kolejnych niespodzianek bezpiecznie dotrzeć do swoich melin. Jeszcze tego samego dnia wysłano meldunek do Komendanta Głównego AK o przebiegu akcji i ranieniu Krügera.

Zakrojone na szeroką skalę śledztwo mające na celu wskazać organizatorów i uczestników zamachu na Krügera nie przyniosło rezultatów. Członkowie sekcji krakowskiej "Kosy-30" otrzymali rozkaz opuszczenia Krakowa. Większość z nich nie przeżyła wojny.

Sam Krüger, ranny w zamachu, kontynuował jeszcze przez kilka miesięcy swoją zbrodniczą działalność na terenie GG. Jesienią 1943 roku został odwołany z zajmowanego stanowiska. Prawdopodobnie zginął pod koniec wojny, niemieckie źródła podają, że w maju 1945 roku popełnił samobójstwo.

Tak efekty akcji ocenił Stanisław Dąbrowa-Kostka, kombatant Armii Krajowej i jej historyk: napisał potem:

"Wykonany w silnie strzeżonej niemieckiej dzielnicy ówczesnej stolicy GG zamach na wysokiego dygnitarza hitlerowskiej policji nie był jednak akcją całkowicie nieudaną. Wstrząsnął on sterroryzowanym przez okupanta polskim społeczeństwem Krakowa, a także wprowadził atmosferę niepewności w sferach niemieckich. Komunikaty o brawurowej akcji znalazły się w audycjach rozgłośni alianckich i w prasie konspiracyjnej. Informująca o działaniach w kraju polska radiostacja Świt ostrzegała innych hitlerowców, zapowiadając, że jeżeli nie opamiętają się, to czeka ich podobny los".

Akcja ta pokazała również polskiemu społeczeństwu, że walka trwa nadal i Armia Krajowa potrafi odpowiedzieć na terror okupanta.

Literatura:
St. Dąbrowa-Kostka, W okupowanym Krakowie, Warszawa 1972;
T. Gąsiorowski, Krakowskie uderzenie Organizacji Specjalnych Akcji Bojowych "KOSA-30", "Krzysztofory" nr 12:1985;
A. Kunicki, Cichy front, Warszawa 1969;
P. Wywiał, Zamach na Friedricha Wilhelma Krügera, Biuletyn IPN "Pamięć.pl" nr 4:2013.

oprac. dr Przemysław Wywiał
Materiał Muzeum Armii Krajowej