Czy życie człowieka zalezy od numeru domu?

admin 1996-05-31

Jest piątek, 2 lutego, godz. 0.50. Ostry dzwonek telefonu alarmowego budzi z zamyślenia dyspozytorkę pogotowia ratunkowego.

W telefonicznej słuchawce słychać roztrzęsiony głos: "Proszę szybko przyjechać do mojego syna, choruje na zapalenie krtani, obudził się i nie może oddychać... "

Dyspozytorka w pośpiechu zbiera potrzebne dane, miejsce zamieszkania, numer domu, pyta jak tam dojechać? -"Skręcić koło sklepu ..." Tu przerywa się rozmowa. Nie ma pełnych danych, ta wieś - jak wiele innych - nie ma uporządkowanej numeracji domów.

Dyspozytorka wysyła w pośpiechu zespół z lekarzem. Dostał się nam nowiutki Polonez, przynajmniej będzie ciepło. Włączamy świata alarmowe, jedziemy szybko. Stop - na przejeździe kolejowym. Uprzejma dyżurna podnosi rampę, przepuszcza karetkę. Za 10 min jesteśmy w oddalonej o 13 km miejscowości.

Wieś spowita ciemnością, nigdzie żywej duszy. Szukamy numeru. W nocy nic nie widać, a nawet jak byłoby coś widać to numery na domach znają tylko wybrani. Szukamy koło znanych nam sklepów -światło szperacza (ostatnio przybyłe Polonezy taki reflektor posiadają) namierza numery: 324, brak numeru, brak numeru, 14, 221, 105. Widać w tym dużą logikę...?!

My dalej nie wiemy gdzie jechać. Kręcimy się po wsi z migającym światłem alarmowym - może ktoś nie śpi i nas zobaczy. Jedziemy w pobliże innego sklepu. Numery: 333, brak numeru, 67, 232. Spotkamy jakiegoś zawracającego się człowieka. "Czy wie pan gdzie mieszka...?"
- "Ok...., to u mojego sąsiada, koło takiego nowego sklepu ".
- "Ale mi się udało, podwiozą mnie do domu".

Dojeżdżamy; dom w dolinie, nie mogliśmy go z drogi zauważyć. Wchodząc za bramę zauważamy malutki, wystawiony w stronę podwórka numer domu - potrzebny chyba tylko biegającemu psu, (na wypadek, gdyby się zgubił). W domu zapłakana matka z oddychającym resztkami sił dzieckiem na ręku. Była sama z dzieckiem, nie mogła nawet wyjść na ulicę, by zaczekać na karetkę. Szybkie badanie. W międzyczasie sprawny sanitariusz przygotowuje hydrocortison. W 10 minut po iniekcji dziecko zaczyna oddychać spokojniej. Matka pyta z zarzutem: "Dlaczego nie było was tak długo?"

-"Na miejscu bylibyśmy po 10 minutach, szukaliśmy domu kolejne 20 minut, bo przecież znalezienie domu po numerach jest niemożliwe. Pani dziecko uratował upity sąsiad...".

Takie scenki dzieją się naprawdę. O tym, jak dużo znaczy prawidłowe oznakowanie domów i ulic najlepiej wiedzą pracownicy Pogotowia Ratunkowego. W wielu miejscowościach naszego województwa (typowy przykład - Równe) od kilkudziesięciu lat nie odnawiano numeracji, nadając ją tak jak powstawały nowe domy. Efekt jest taki, że na domach albo w ogóle nie ma numerów, albo jest schowany np. za drzewem, albo zupełnie daleki od numeru sąsiada.

Tu apel do sołtysów i radnych danej miejscowości - pomyślcie, że czasem taki numer może uratować komuś życie - szczególnie, że to czasem liczy się w minutach czy sekundach. Cóż więc, że to kosztuje, że trzeba drukować nowe numery, zmieniać pieczątki itd. Czy nie wydaliście nigdy gminnych pieniędzy na mniej potrzebne rzeczy?

Nie ma idealnych modeli numerowania domów na wsi. Powstające nowe z reguły zaburzaj ą nieco numerację, chyba, że ktoś przewidzi budowę nowego domu; przecież mniej więcej wiadomo gdzie są działki budowlane. Zresztą zawsze można dopisać jakieś "a" czy "b". Innym systemem, wydaje się lepszym, jest nadawanie nazw większym wiejskim ulicom. To już z góry lokalizuje wstępnie położenie poszukiwanego domu. Idealnym więc i ze wszech miar potrzebnym, jest - obowiązkowe na przykład w Szwecji - podświetlanie numerów, tak na blokach, jak i na domach prywatnych.

W imieniu pracowników Pogotowia Ratunkowego, proszę wszystkich, którzy ten tekst przeczytają - wywieście numery domów tak, by były one z daleka widoczne (najlepiej na ogrodzeniu, a nie na budynku). Jeśli jest to możliwe niech ten numer będzie podświetlony, przecież żarówka 25 W świecąca przez kilka godzin dziennie nikogo nie rujnuje, a widoczne numery po nitce kłębka doprowadzą do celu - oczywiście jeśli władze gminne zauważą problem i zezwolą na przenumerowanie tam, gdzie jest to potrzebne.

I jeszcze jedno: zgłaszając potrzebę przyjazdu pogotowia (czy kogokolwiek innego) trzeba precyzyjnie określić miejsce, nie używać określeń wieloznacznych np. "koło sklepu", gdyż teraz każda wieś ma co najmniej kilka sklepów. Najlepiej zaś, jeśli ktoś może zaczekać na drodze w charakterystycznym miejscu - na skrzyżowaniu, przystanku PKS itp.

Bogdan Kaczor