Gorzki bilans
admin 1996-12-31
Chociaż mijająca właśnie rocznica odbudowy samorządu nie jest okrągła, a sytuacja nie skłania do hucznego świętowania, Stowarzyszenie Gmin Małopolskich właśnie w tym dniu postanowiło zorganizować swoje Walne Zebranie Delegatów. Do dyskusji o początkach i obecnym stanie władzy lokalnej w naszym kraju zaproszono Hannę Gronkiewicz-Waltz oraz współtwórców reformy samorządowej profesorów; Michała Kuleszę i Jerzego Stępnia.
Stowarzyszenie w roboczej części obrad przyjęło sprawozdanie zarządu z prac w ubiegłym roku oraz obszerną rezolucję, domagającą się kontynuowania reform, ratyfikacji konkordatu i opracowania Małopolskiego Programu Rozwoju, przygotowywany przez Komitet Małopolska 2000. Stowarzyszenie raz jeszcze określił swoje strategiczne cele dotyczące europejskiej współpracy regionalnej. Za najważniejsze zadania uznano odbudowę powiązań komunikacyjnych i odpowiednie do potencjalnych możliwości wykorzystanie dobrego położenia Małopolski na mapie kontynentu. Stowarzyszenie zdeklarowało poszerzenie współpracy z innymi związkami zwłaszcza z organizacjami gmin śląskich.
W dyskusji i pozycji i szansach na rozwój autentycznego samorządu w Polsce Jerzy Stępień, który w Senacie pierwszej kadencji włożył ogromny wysiłek w przygotowanie aktów prawnych regulujących podstawy działalności samorządu stwierdził, że czerwcowe wybory 1989 roku spowodowały konieczność pełnej przebudowy scentralizowanego państwa. Próbując określić aktualną pozycję samorządu Jerzy Stępień iż nie jest on i nie może być swego rodzaju władzą powszechną, "nadwładzą" nad konkretnym terytorium. Nie wypełnia władzy sądowniczej (po likwidacji na przykład komisji rozjemczych), nie jest też władzą ustawodawczą, gdyż jak rząd może działać jedynie na podstawie aktów najwyższego rzędu. Można więc powiedzieć, że samorząd to swego rodzaju lokalna władza wykonawcza. Dla jej sprawnego funkcjonowania ważne są zasady prawa wyborczego. O ile bowiem ordynacja wyborcza stwarza najlepsze warunki dla właściwej reprezentacji zróżnicowanych interesów o tyle system większościowy (w małych gminach) zapewnia lepsza skuteczność i bezpośrednie związki z wyborcami. Tak więc zdaniem prof. Stępnia - niebezpieczne dla skuteczności władzy lokalnej pochodzącej z wyboru może być obniżenie granicy 40 tys. mieszkańców i wprowadzenie w małych ośrodkach wyborów proporcjonalnych. Grozi to również szybkim upolitycznieniem samorządów i rad nawet w małych gminach.
Aby kontynuować reformy, konieczne jest prowadzenie decentralizacji struktur państwowych. Tymczasem w tej chwili mamy raczej do czynienia z decentralizacją władzy, czyli przesuwaniem zadań z agend centralnych rządu do agend terenowych. Obok samorządu terytorialnego powinien w opinii senatora Stępnia powstać jak najszybciej samorząd gospodarczy. Bez niego niemożliwe będzie przekazanie przez państwo wykonywanych obecnie funkcji regulacyjnych. Odnosząc się do najbardziej obecnie kontrowersyjnej sprawy powiatów, Stępień stwierdził, że nie należy utrzymywać jakoby w 1975 roku doszło do wielkiej reformy administracyjnej i stworzenia 49 województw. Co prawda zlikwidowano wówczas rady powiatowe oraz komitety powiatowe PZPR, ale gros administracji pozostała, tyle tylko że nie jest ona dziś zespolona. Ta struktura nadal istnieje. Nie podlega jednak żadnej skutecznej kontroli obywatelskiej, w przeciwieństwie do samorządu nadzorowanego nie tylko przez wyborców lecz również przez media. W tych okolicznościach konieczne jest nie tyle stworzenie powiatów. Chodzi raczej o usamorządowienie istniejących struktur. Jerzy Stępień twierdzi, że PSL sprzeciwia się formalnemu odtworzeniu powiatów, gdyż obecny stan faworyzują je i daje dodatkowe korzyści wyborcze. Małe województwa, będąc jednocześnie okręgami wyborczymi, stwarzają okazję do uzyskania swoistej nadreprezentacji. Właśnie dlatego ludowcy tak opierają się przed 7-mianami. Powodem ich obaw są więc - w opinii J. Stępienia-interesy partyjne, a nie obawa przed rozrostem administracji i dodatkowymi wielkimi wydatkami. Nowe regulacje prawne w stosunku do samorządów powinny przedewszystkim uwzględniać fakt, że edukacja i opieka społeczna stanowią najważniejsze obszary jego działania. Odnosząc się do tych ocen poseł Jarosław Kalinowski z PSL powiedział, że godząc się z tezą o partyjnym, generowanym przez interesy wyborcze charakterze sporu o powiaty należy zapytać, czy gotowość do reformy, jej charakter nie mają także ścisłego związku z korzystnymi dla wielu ugrupowań przekształceniami w geografii politycznej. Zdaniem Kalinowskiego wszystkie ugrupowania przez powiatyzację usiłujązrealizować swoje interesy partyjne, co rzuca cień na dyskusję i utrudnia realizację podstawowego celu, jakim jest przebudowa strukturalna.
PSL było przeciwne np. obniżaniu poniżej 40 tyś. granicy dla okręgów wielomandatowych i wyborów proporcjonalnych w wyborach samorządowych. Zdaniem tej partii jest to prosta droga do upolitycznienia i upartyjnienia małych samorządów, ze szkodą dla nich skuteczności i sprawności. Godząc się na proporcjonalną ordynację i traktowanie powiatu jako jednego okręgu, godzimy się tym samym na szybkie upartyjnienie tej struktury. Potwierdza to w opinii posła Kalinowskiego - że wprowadzając powiaty, pozostałe partie (a nie wyłącznie PSL) chcą realizować własne, wąskie interesy.
Michał Kulesza surowo oceniając trwający od 1993 roku zastój w reformach, stwierdził, że w dużej części Polska zmarnowała swój czas "królewski". Jest to zawsze okres po wielkich przewrotach, kiedy możliwe bywa dokonywanie zmian szybkich, bez wielu utrudnień związanych ze stosowaniem żmudnych procedur. W tym czasie, który trwa zwykle od 4 do 6 lat, większe jest także przyzwolenie dla reform, gotowość ponoszenia ich kosztów. Elity wywodzące się z opozycji popełniły wielką pomyłkę sądząc, że skoro "dobry rządzi" w miejsce "złego", to, co uczyni będzie także z definicji "dobre". Podstawą dobrych rządów jest sprawny, właściwie zorganizowany system, zaś ludzie to "olej", który pozwala mu działać. Kulesza uważa, że kolejnym błędem było wstrzymanie się od dekomunizacji struktur, choć z drugiej strony widać, że niezależnie od zmian ustrojowych i szybkich przemian politycznych, podobne przekształcenia nie dokonywały się w żadnym kraju dawnego obozu socjalistycznego. Nawet w Czechach, gdzie przeprowadzono dekomunizację sensie personalnym. Nie było jej jednak w wymiarze strukturalnym, a państwo jest nadal skrajnie scentralizowane.
Zmiany ustrojowe muszą spowodować coraz większe utożsamienie się obywateli z państwem. Nie może się to dokonać na poziomie całego kraju. Łatwo wytworzyć w Polsce poczucie, że gmina czy powiat to ich własność, a przez to powiększyć akceptację dla państwa.
Postępująca systematycznie integracja w Europie Zachodniej spowoduje, że zanikną nawet niektóre elementy symboliki państwowej, pozwalające na utożsamianie obywateli z państwem. Tym bardziej poszczególne kraje Unii oraz kandydaci muszą zadbać o rozwój regionów. Na tym bowiem poziomie budowana będzie tożsamość narodowa czy państwowa, trudna do utrzymania w wymiarze ogólnokrajowym. W Polsce nada! nie ma takiej świadomości. Nie potrafimy wykorzystać możliwości tkwiących w zapisach art. 86 Traktatu z Maastricht, który wskazuje na rolę regionów we współpracy międzynarodowej. Nie umiemy posługiwać się tymi instrumentami, gdyż po prostu nie mamy regionów. W odczuciu Kuleszy samorząd regionalny (wojewódzki) musi pochodzić z wyborów powszechnych. Polska nie ma możliwości budowania regionów autonomicznych. Musi więc postawić na regiony samorządowe. To jednak oznacza konieczność zdecydowanych korekt na mapach, gdyż obecne województwa mogą realizować co najwyżej proste interesy lokalne, nie zaś regionalne. Tymczasem interes lokalny winien być spełniany przez struktury powiatowe, zaś regionalny przez duże województwa. Zdaniem Kuleszy, dla decentralizacji niezbędna jest regionalizacja Polski, zaś samorządu w państwie musi być na tyle dużo, by mógł się równoważyć z rządem. Tymczasem sytuacja samorządowej władzy lokalnej jest dziś taka, że Kulesza mógł stwierdzić, że "mało mamy powodów do świętowania". Mniej gorzka była ocena Hanny Gronkiewicz-Waltz, ale także ona stwierdziła, żeby dokończyć reformy, potrzebne jest stworzenie prawdziwego lobby samorządowego w Sejmie oraz świadomość władzy, która będzie na tyle mądra aby się samoograniczyć. Nawiązują do tej wypowiedzi Teofil Wojciechowski, reprezentujący w SGM Bochnię zaproponował zjednoczenie się wokół jednej listy w nadchodzącej próbie sił wyborczych. Kazimierz Barczyk zapowiedział, że w ciągu kilku tygodni SGM zorganizuje debatę posłów z Małopolski, którzy gotowi są popierać idee samorządu oraz regionalizacji kraju. Będzie to kolejne forum współpracy, nie zaś rywalizacji partyjnej, o ile - rzecz jasna - reprezentanci partii będą wstanie znaleźć punkty wspólne. Dotychczasowe doświadczenia Małopolski wskazują, że jest to możliwe. W samym Krakowie dzięki ponad partyjnej i parlamentarnej współpracy zdołano już doprowadzić do pomyślnego końca kilka wielkich inwestycji centralnych.