Jaka Polska?

admin 1993-11-30

Politycy, zasięgajcie porad gastrologów: co obywatel może jeszcze strawić - Stanisław Jerzy Lec

Przytoczony przeze mnie aforyzm o tematyce kulinarnej jest zgodny z tendencjami wyborczymi w naszym kraju już od wielu lat. Pamiętamy przedwyborczą kiełbasę z czasów Gierka jak i również późniejszych ekip. Obietnice bez pokrycia to już niestety stała pozycja w polskim menu. Licytacja trwa, wy dajecie tyle, my dajemy pięć razy więcej. W związku z mnogością partii politycznych możemy śmiało powiedzieć, że mamy obiecany raj na ziemi. Wystarczy tylko odpowiednio zagłosować i sukces przyjdzie już bez kłopotu. Nie muszę Państwa w tym miejscu przekonywać o bezzasadności nadmiernych obietnic bo przeżyliśmy przecież te ostatnie lata. Sytuacja, którą obecnie przeżywamy ma jednak swoją genezę.

Polski system partyjno-polityczny został ukształtowany w dzisiejszej formie w czasie wyborów z 1989 roku oraz wyborów z 1991r. W trakcie tych pierwszych (w połowie demokratycznych) siły dawnego systemu umocniły swój wpływ na rozwój sytuacji w Polsce. Teza ta mogłaby wydawać się paradoksalną gdyby nie fakt, że komuniści (później przemianowani) mieli decydujący wpływ na uchwalenie nowej ordynacji wyborczej. Jej efektem było wielkie rozdrobnienie partii w nowym już wolnym parlamencie w 1991r.

Dało to taki obraz, iż najbardziej liczące się w wyborach partie (UD, SDRP) zdobyły zaledwie po ok.l2% niewielkiego elektoratu (w wyborach - październik 91 - wzięło udział zaledwie 43.2% uprawnionych do głosowania). Komu było to na rękę? Pytanie to pozostawiam bez odpowiedzi z myślą o Tobie bystry czytelniku.

Natomiast na pytanie kto wygrał, a kto przegrał odpowiedź wydaje się tylko jedna: Przegrała Polska. Niestabilność rządów, ciągłe utrudnienia na drodze legislacyjnej oraz żenujący poziom pracy parlamentu owianego skandalami. Wszystko to miało miejsce do maja br., kiedy to po rozwiązaniu parlamentu przez Pana Prezydenta R.P ogłoszony został termin nowych wyborów -19 wrzesień 1993. Czy data ta oznaczać będzie lepszą Polskę?

Nowa ordynacja wyborcza zakłada system większościowy w stosunku do kandydatów na senatorów oraz system proporcjonalny dla partii ubiegających się o miejsca w parlamencie. W odniesieniu do tych ostatnich próg wyborczy wynosi 5% - czyli minimum tyle procent głosującego elektoratu uzyskać musi ugrupowanie aby wprowadzić swoich przedstawicieli do sejmu. Według obecnych szacunków szansę takie ma ok.10 ugrupowań co nie wróży najlepiej dla szybkiego ustabilizowania sceny politycznej w naszym kraju.

Na temat preferencji wyborczych elektoratów wypowiadał się autorytet w dziedzinie nauk politycznych profesor London School of Economics Gordon Smith. Pragnę przytoczyć w tym miejscu jego kilka uwag:

"Ludzie głosują, uczestniczą w życiu politycznym i ustosunkowują się do niego w sposób w miarę przewidywalny i konsekwentny. Dysponując wiedzą o jednej lub o dwóch kluczowych zmiennych opisujących społeczno-ekonomiczne położenie danej osoby, możemy na przykład, przewidzieć jej zachowanie wyborcze. Za najważniejsze z tych zmiennych uważa się zwykle czynniki ekonomiczne i strukturę klasową, z którą są one powiązane. Jeśli nawet zgodzimy się z tą opinią, to istnieje nadal szereg czynników, do pewnego stopnia niezależnych od czysto ekonomicznej interpretacji. Będą to: siła uczuć narodowych; wspólnota językowa, związek z religią, sprzeczności między miastem a wsią. Każdy z nich może zaowocować utworzeniem enklaw lojalności, to znaczy politycznie znaczących "subkultur", które opierają się na uniformizującej strukturze ogólnokrajowego życia politycznego zbudowanej wyłącznie według kryteriów społeczno gospodarczych.

Takie sytuacje nie powstają z dnia na dzień: są one produktem określonych typów rozwoju historycznego. Ale ten historyczny charakter nie umniejsza ich wagi: często właśnie powiązania pozagospodarcze dostarczają więcej powodów do kołowego starcia politycznego nie przytłumiony konflikt klasowo umotywowanej polityki. A jeśli nawet tego rodzaju powiązania nie dominują, to nadal modyfikują życie polityczne społeczeństwa, tak że każdy kraj prezentuje odmienne polityczne uszeregowanie sił społecznych, co najlepiej widać po jego systemie partyjnym."

Właśnie zasygnalizowany przez prof. Smitha aspekt historyczny wydaje się być nader znaczącym w sytuacji Polski. Odzyskawszy nie podległość po latach zaborów nic potrafiła wykształcić stabilnego systemu politycznego w latach 20 i 30 naszego stulecia. Sytuacja prawie dokładnie powtarza się po latach uzależnienia naszego kraju od "wielkiego brata". Brak głębokich tradycji parlamentaryzmu w Polsce wskazuje na kryzys tej instytucji i nakazuje poszukiwać alternatywnych rozwiązań.

Czy tak będzie w rzeczywistości przekonamy się wszyscy już niebawem.

Marek Newald