Pokłosie Tymińskiego

admin 1993-05-31

Rozmowa z Wiktorem Łagowskim-Horwathem, dziennikarzem i pisarzem, autorem bestsellera "Święte Wilki".

- Dlaczego używasz pseudonimu?

- Używam go w zasadzie odkąd piszę, to znaczy od jakiś wcześniejszych klas szkoły średniej. Od momentu gdy zacząłem publikować, tak podpisywałem swoje teksty. Jestem do mojego pseudonimu bardzo przywiązany i pewnie tak już zostanie do końca.

- A dlaczego akurat Horwath?

- Naprawdę nie mogę sobie przypomnieć dlaczego akurat wybrałem taki pseudonim. I chyba już sobie nie przypomnę. To nie jest jakiś kryptonim. Ale się nie wstydzę i nie boję odpowiedzialności za to co robię. Lubię Horwartha i tyle.

- "Święte Wilki" zacząłeś pisać tuż po wyborach prezydenckich, w grudniu 1990. Już sam tytuł jest podobny do książki Staną Tymińskiego "Święte, psy". Czy działałeś pod wpływem impulsu, poczułeś się sprowokowany do wymyślenia takiej historii?

- Tak. "Święte Wilki" napisałem bezpośrednio po wyborach prezydenckich, pod wpływem czegoś takiego, co zwykło się określać - "casusem Tymińskiego". W pewnym momencie zrozumiałem, że w Polsce, tak nieustabilizowanej politycznie i gospodarczo, zamieszanie nie jest szczególnym problemem. Nie trzeba do tego jakiś wielkich środków finansowych, no jeżeli już one są, to wtedy można bardzo zamieszać. To był impuls, zobaczyłem co nam zagraża.

- Z wydaniem tej książki łączy się ponoć jakaś afera.

- Przez rok "Wilki" leżały - niestety u wydawcy, który z różnych względów nie był w stanie wywiązać się z umowy wydawniczej. Chodzi konkretnie o Fundację "Myśl" - była to typowo pasożytnicza fundacja utrzymywana z budżetu państwa, niekompetentna, źle zorganizowana. Na szczęście już jej nie ma. W końcu po roku wydała ona książkę siermiężną, przypominającą pozycje "Pojezierza" z lat 60-tych, bez szans zaistnienia na rynku. Związałem się więc z prywatnym wydawnictwem, które wydrukowało "Święte Wilki" w ciągu półtora miesiąca i wydało, i to w atrakcyjnej szacie graficznej. Książka cieszy się dużym powodzeniem wśród czytelników.

- Czy tego typu pozycje stać na ponadczasowość, czy są one jedynie wytworem chwili?

- Myślę, że nie wolno uogólniać. W obrębie każdego gatunku są dzieła dobre i dzieła złe. Dzieła dobre zawsze mają szansę stać się ponadczasowymi, Ken Follet jest dobrym pisarzem. Choćby już nie pamiętali ludzie co to była CIA czy KGB, jego książki w dalszym ciągu będą miały swoją wartość.

-Podobno ma powstać film na podstawie twojej książki?

- Zainteresował się nią jeden z reżyserów. Jeden Zespół Filmowy kupił opcję mojej książki. Zaproponowano mi napisanie scenariusza. Na razie to utknęło, nie wywołujmy wilka z lasu...

- "Święte Wilki" nazywa się "Złym" lat 90-tych. Co ty na to?

- Bardzo cenię sobie Tyrmanda, i jako pisarza i jako człowieka, to porównanie bardzo mi schlebia. Tyrmand był pisarzem, który się nie zhańbił w okresie hańby domowej. Jednym z nielicznych. On, Herbert, jeszcze paru. Natomiast -"Święte Wilki" są historią człowieka, który sobie wymyślił, że skoro ma ziemię i pieniądze to może być suwerenem, stanowić własne prawa. Kolejna utopia. Tym razem w barwach political fiction.

- Czy pracujesz nadal, piszesz?

- Tak. Piszę taką historyjkę o reemigrancie, człowieku który po wielu latach wraca do Polski. Na zachodzie pracował jako płatny morderca. Przyjeżdża do kraju wykonać zadanie wtedy, gdy polski świat przestępczy staje się jednym organizmem, wspólnym z przestępczością europejską.

- A dla gazet?

- W tej chwili to: "Nowy Detektyw", "Świat zbrodni", "Sposób na nudę". Serdecznie polecam!

- Horwath prywatnie...

- O, to nic interesującego. Pisane przeze mnie książki nie posiadają wątków autobiograficznych. Nic z moich osobistych przeżyć nie przenika do mojej literatury.

- Słyszałem, że grywasz w szachy?

- Od niedawna, odkąd mój syn zaczął grać zawodniczo. On ma osiem lat. Oczywiście to ja przegrywam...

- Jak myślisz, czy przyjedzie do Polski zbrodzień?...

- Jest to ryzyko, że przyjdzie. Niektórzy twierdzą, że już przyszedł.

- Moda na cuda wciąż trwa. Co na to cytowany przez Ciebie Zygmunt z Olecka?

- Moda na cuda? W Polsce rzeczywiście panuje wyjątkowy klimat dla cudów. Mogą się zdarzyć rzeczy, o których się filozofom nie śniło, a panu Zygmuntowi z Olecka tak.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał: Leszek Kotwicz