Prasa - szczegóły

2011-03-28

Radni nie chcą radykalnych zmian w biletach komunikacji miejskiej i przygotowują swoje propozycje. Tymczasem Zarząd Infrastruktury Komunalnej i Transportu potrzebuje więcej pieniędzy z opłat za przejazdy.

W niedawnej propozycji ZIKiT chodzi głównie o podniesienie cen wszystkich rodzajów biletów i zastąpienie jednoprzejazdowych czasowymi. Swoje poprawki do propozycji urzędników cały czas mogą zgłaszać radni. Gotowa jest już pierwsza z nich. Jej autorem jest Dominik Jaśkowiec z rządzącej miastem Platformy Obywatelskiej, który chce m.in. nieznacznej podwyżki cen wszystkich rodzajów biletów, wprowadzenia biletu półgodzinnego, a także zachowania biletu jedno-przejazdowego. Miałby on kosztować 2,60 zł. - Mój projekt to złagodzenie propozycji ZIKiT - przekonuje radny Jaśkowiec. - Podobnie jak wielu mieszkańców Krakowa uważam, że bilet ważny na jeden przejazd nie powinien być likwidowany.

Według Dominika Jaśkowca, zmienić powinien się także obecny system ulg dla niektórych grup pasażerów. Chodzi zwłaszcza o tzw. bilet dla seniora przysługujący emerytom i rencistom, którzy ukończyli 60 lat. - Uważam, że taki bilet powinien przysługiwać wyłącznie najuboższym emerytom i rencistom - twierdzi radny Jaśkowiec. - Proponuję także wprowadzenie specjalnego, taniego biletu okresowego dla bezrobotnych, ważnego codziennie oprócz niedziel w godz. od 7 do 17, a więc w godzinach otwarcia większości zakładów pracy.

Zniecierpliwiony przedłużającą klubu PO w radzie miasta. - Miały być zmiany w komunikacji, miała być nowa siatka połączeń autobusowych i tramwajowych, a tu dyskusja zaczyna, się od podwyżki cen biletów. Chcemy rozmawiać o biletach całościowo, ale jak na razie co chwilę pojawiają się nowe pomysły. Aby sensownie rozmawiać o biletach trzeba przygotować kilka wariantów zmian wraz z odpowiednimi analizami finansowymi, a tych jak na razie ZIKiT nie przedstawił - denerwuje się Stawowy. Pomysłów na biletowe zmiany jest tymczasem więcej, ale wiadomo, że nie ma co liczyć na wprowadzenie ich w najbliższym czasie. Wymagałyby one bowiem kosztownych inwestycji, na które miasto nie może sobie na razie pozwolić. Po staremu będziemy więc korzystać z biletów czasowych. W dalszym ciągu w ich przypadku obowiązywał będzie czas faktycznie spędzony w autobusie lub tramwaju, a nie ten podany na rozkładzie. Tymczasem wielokrotnie pasażerowie komunikacji miejskiej narzekali, że ich bilety traciły ważność podczas stania w korkach. - Zmiana obecnego systemu wymagałaby wymiany kasowników, w taki sposób, by na biletach wybijały nazwę przystanku zamiast godziny. To mogłoby kosztować nawet 11 mln zł, a budżet jest bardzo napięty - tłumaczy Piotr Hamarnik z ZIKiT.

Z powodu braku pieniędzy można też zapomnieć o skopiowaniu systemu znanego z kilku śląskich miast (np. Jaworzna i Rybnika), gdzie pasażerowie doładowują kartę miejską określoną kwotą. Przy każdym wejściu i wyjściu z autobusu zbliżają  ją do specjalnego czytnika, który odejmuje z niej koszt przejazdu. W ten sposób pasażerowie płacą dokładnie za taką odległość, jaką przejechali. - Taki system korzystania z biletów jest bardzo korzystny, ale nie jest do przeprowadzenia przy obecnym budżecie - rozkłada ręce Hamarnik. - Planujemy wprowadzenie racjonalnych zmian w komunikacji, ale są one ograniczone dostępnymi pieniędzmi.

MATEUSZ ŻURAWIK