Prasa - szczegóły

2011-08-24

Miastu znowu brakuje pieniędzy. Sprzedaż obligacji pokryła spłatę zadłużenia, ale w lecie spadły wpływy z podatków. Magistrat się boi, że może uzyskać nawet 200 mln zł mniej, niż zakładał. Ponownie wstrzymano inwestycje.

Cala wiosna upłynęła w Krakowie pod znakiem sporu z Regionalną Izbą Obrachunkową o poziom zadłużenia miasta. Ostatecznie rachmistrzowie ustalili, że dług Krakowa jest o 70 mln zł większy, niż zapisano w budżecie.

Miało to znaczenie głównie księgowe, ale także zmniejszało wysokość pożyczek, jakie Kraków mógł zaciągnąć w tym roku. Trwający spór - a dokładniej brak rozstrzygnięcia przez kilkanaście tygodni - doprowadził jednak do chwilowej niewypłacalności miasta; zawieszono m.in. na kilka dni płacenie pensji dla nauczycieli. By obronić się przed stalą niewypłacalnością, prezydent Jacek Majchrowski zarządził wstrzymanie kilkudziesięciu mniejszych inwestycji, które miały przynieść co najmniej 50 mln zl oszczędności.

Sytuację uratowała przeprowadzona błyskawicznie na początku wakacji sprzedaż obligacji - do kasy miasta wpłynęło ok. 300 mln zl. Pieniądze pozwoliły na regularną spłatę rachunków oraz zagwarantowały możliwość systematycznego pokrywania rat kredytów. Wiceprezydent Tadeusz Trzmiel wkrótce potem zadeklarował powrót do inwestycji wstrzymanych wiosną. Ogłoszono m.in. przystąpienie do remontu ul. Bieżanowskiej wartego 9 mln zł.

Tymczasem kilkanaście dni temu urzędnicy otrzymali dane o poziomie zasilania kasy miasta z wpływów z podatków i opłat. Zaobserwowano niebezpieczny spadek. Z symulacji wynika, że jeśli ten trend utrzyma się do końca nikli, w budżecie może się znaleźć nawet 200 mln zł mniej, niż zakładano w styczniu.

Miejskie wydziały po raz kolejny otrzymały więc informację, że znów mają się powstrzymać z zakupami, a szczególnie zamrozić realizację inwestycji, które jeszcze się nie rozpoczęły. - Ponieważ w niektórych przypadkach rozstrzygnęliśmy już przetargi, do wstrzymania doszło niemal w ostatniej chwili - ocenia jeden z urzędników. Wstrzymane wydatki to zazwyczaj małe przedsięwzięcia, jak przebudowa kilku ulic czy modernizacja szkoły muzycznej albo rozbudowa miejskiego monitoringu, ale także remonty chodników.

Bartosz Piłat

KOMENTARZ
Bartosz Piłat

Spadek wpływów do budżetu jest niezależny od władz Krakowa. Tyle że gdy kłopoty finansowe pojawiły się na początku tego roku, należało zacisnąć zęby i zrezygnować z pewnych inwestycji - choćby na 12 miesięcy. To wystarczyłoby do spokojnego zarządzania miejskimi finansami w tym roku. a ewentualną nadwyżkę można by przeznaczyć choćby na ekstra remonty zniszczonych dróg. Kierowcy z pewnością pi witaliby takie rozwiązanie z radością.

Tymczasem władze Krakowa ciągle zdają się nit; wierzyć, że kryzys światowej gospodarki nadal trwa, i po wiosennym załataniu dziury postanowiły ani na chwilę nie zwalniać tempa wydawania pieniędzy. W poniedziałek ogłosiły wyłonienie wykonawcy centrum kongresowego przy rondzie Grunwaldzkim, któremu chcą zapłacić 317 mln zl. Skąd wezmą pieniądze na tę inwestycję, nie wiadomo. Jeśli po raz kolejny zamierzają przerzucić tegoroczne rachunki na przyszły rok, by pospinać budżet, w 2012 r. dla nauczycieli zabraknie pieniędzy nie w maju, ale w lutym.

Upór władz miasta w ogłaszaniu kolejnych wielkich inwestycji nieodparcie nasuwa myśl o kampanii wyborczej. Niestety, dla prezydenta Jacka Majchrowskiego potrwa ona aż do października.