Prasa - szczegóły

2011-02-02

W osiedlach znają ich prawie wszyscy, także dla nich większość twarzy mieszkańców jest znajoma. Dzięki dzielnicowym ludzie mogą czuć się bezpieczniej. Tymczasem kierownictwo krakowskiej policji na gwałt szuka dodatkowych funkcjonariuszy do codziennego patrolowania ulic i myśli o skierowaniu tam właśnie części dzielnicowych.

Jak wynika z naszych informacji, w zeszłym tygodniu komendant krakowskiej policji poinformował szefów komisariatów o planach przekształceń strukturalnych. Według wstępnych wytycznych około 80 etatów dzielnicowych z całego Krakowa zostałoby przeniesionych do formacji patrolującej ulice. To mniej więcej połowa wszystkich "policjantów rejonowych" - na każdym komisariacie jest ich około 30. Średnio na jednego przypada około 3,5 tys. mieszkańców. Gdyby zmiany weszły w życie, większość nie miałaby już żadnej szansy poznać swojego dzielnicowego, bo proporcja zmieniła się na 7 tys. do jednego!

Planowane zmiany wynikają z ogromnych problemów kadrowych w szeregach krakowskiej policji. Odkąd zlikwidowano obowiązkowy pobór do wojska, a tym samym służbę kandydacką (możliwość odrabiania wojska w policji), najwięcej kłopotów jest właśnie ze znalezieniem ludzi do patroli pilnujących porządku bezpośrednio na ulicach. Na dodatek funkcjonariusze oddziałów prewencji stacjonujący w stolicy Małopolski coraz częściej odrywani są od codziennych zadań i wysyłani na szkolenia związane z ochroną Euro 2012 prowadzone m.in. wspólnie z kolegami z Ukrainy.

Tymczasem Kraków to pod względem utrzymania bezpieczeństwa miasto trudne. Grają tutaj dwa ekstraklasowe zespoły piłkarskie, których kibice są zwaśnieni, stosunkowo często odbywają się też wydarzenia wielkiego formatu, jak szczyt NATO czy pogrzeb pary prezydenckiej na Wawelu. Wszystkie wymagają solidnego zabezpieczenia ze strony policji. Praktycznie o każdej porze roku stolicę Małopolski zwiedzają rzesze turystów - łakomy kąsek dla drobnych przestępców zjeżdżających pod Wawel na gościnne występy.

O tym, że krakowianie nie czują się w swoim mieście bezpiecznie, świadczy m.in. najświeższy raport ekspertów PricewaterhouseCoopers porównujący standard życia mieszkańców największych miast w Polsce. W rozdziale na temat bezpieczeństwa Kraków jawi się jako metropolia zapewniająca swoim mieszkańcom i odwiedzającym niski poziom bezpieczeństwa. Zarówno liczba przestępstw, jak i wskaźnik wypadków i kolizji jest pod Wawelem wyższy od średniej w innych miastach wojewódzkich.

Wzmocnienie sił patrolowych w mieście to zatem potrzeba chwili. Zdają sobie z tego sprawę wszyscy krakowscy policjanci. Wielu z nich jednak łapie się za głowę, gdy słyszy o pomyśle skierowania dzielnicowych na ulice. - To będzie katastrofa. Dzielnicowi to najlepsze źródło informacji o osiedlowych drobnych przestępcach. Mają świetne rozeznanie o tym, co dzieje się w mieście, choć już teraz jest ich stanowczo za mało - powiedział nam anonimowo jeden z funkcjonariuszy. Inny dodał: - Na ulice powinno się przenieść policjantów z wydziałów logistycznych, jak administracyjny czy prezydialny. Tam jest najmniej pracy.

Ale funkcjonariuszy zajmujących się logistyką jest niewielu. Znalezienie właściwego rozwiązania jest więc trudne i - jak podkreśla wielu policjantów - prawdopodobnie każda zmiana poza istotnym wzmocnieniem szeregów o nowych ludzi nie przyniesie poprawy bezpieczeństwa. A nowi ludzie oznaczają dodatkowe koszty z budżetu państwa.

Kierownictwo policji nie chce na razie zdradzić szczegółów ani powodów planowanych zmian. - Zastanawiamy się nad takim rozwiązaniem, ale nie jest ono jedyne i jeszcze nie podjęliśmy ostatecznej decyzji. Jest to pomysł wzorowany na jednostkach policji w innych województwach. Poinformujemy media o zmianach, jeżeli zapadną w tej kwestii konkretne decyzje - mówi Anna Zbroja z zespołu prasowego małopolskiej policji.

Radny Jerzy Woźniakiewicz z miejskiej komisji praworządności: - Jeżeli komendant uważa, że dzielnicowi poradzą sobie w tak okrojonym składzie, to ma prawo do takiej decyzji. Przy tak dużych brakach kadrowych jest w bardzo trudnej sytuacji. Ale nie spodziewałbym się cudów, od samego mieszania herbata nie stanie się słodsza. My jako radni wysłaliśmy rezolucję do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, by dało pieniądze na przyjęcie nowych ludzi.

Dominika Maciejasz
Gazeta Wyborcza Kraków
2011-02-02