2012-02-17
Krakowowi brakuje ok. 200 mln zł, by ustabilizować finanse. Platforma Obywatelska woli jednak rozliczać Krakowskie Biuro Festiwalowe, zużywające 0,7 proc. budżetu.
Na Krakowie ciążą długi z zeszłego roku - rachunki firm, które zgodziły się poczekać na swoje należności. Największym wierzycielem miasta jest na szczęście Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne; czeka na ok. 60 mln zł. Innych rachunków, choć na mniejszą skalę, uzbierało się więcej - zmieniono choćby harmonogram płatności za budowę torowiska na Ruczaj. Te zaległości będą odbijać się na miejskich finansach jeszcze przez trzy, cztery lata. Sytuację uratowałoby ok. 200 mln zł, ale takich pieniędzy w jeden rok nie uda się uzbierać.
Jesienią zeszłego roku radni PO z krakowskiej rady miasta zaprezentowali więc serię niezłych pomysłów dotyczących naprawy finansów gminy. Kulminacją była propozycja dziesięciu działań, które miałyby przynieść w ciągu pięciu lat kilkaset milionów złotych budżetowi miasta.
Prezydent część tych propozycji przyjął za swoje. Potem poszedł nawet dalej niż PO - wiceprezydent Anna Okońska-Walkowicz przedstawiła radykalne, ale przynoszące konkretne oszczędności plany reform w domach kultury i szkolnictwie. Radni te propozycje poparli, tylko częściowo ulegając presji wyborców.
Jednocześnie PO próbuje pokazać się jako opozycyjne ugrupowanie wobec prezydenta. Pierwszą okazją do tego było uchwalanie tegorocznego budżetu. Zakończyło się ono wielką awanturą, bo choć PO dokonała przesunięć tylko na 60 mln zł (w budżecie wartym 3,5 mld zł), przycięła wydatki na utrzymanie infrastruktury miejskiej, promocję i na KBF. Dotknęła więc stabilności finansowej dwóch struktur miejskich, które w sporej części odpowiadają za sukces turystyczny i wizerunkowy Krakowa. KBF informował, że może mieć kłopoty z organizacją niektórych dorocznych festiwali. Wielu członków krakowskiej PO tłumaczyło wtedy wstydliwie i nieoficjalnie, że klub, przygotowując poprawkę, nie zauważył, że sam prezydent Jacek Majchrowski okroił finanse KBF.
Być może dlatego Platforma uległa presji medialnej i kilka tygodni temu przywróciła większość odebranych KBF pieniędzy. Sukces tych ruchów finansowych jest jednak wątpliwy. Co prawda w Biurze postanowiono zwolnić część pracowników, ale jednocześnie organizowane przez nie wydarzenia kulturalne również zostały okrojone. Co więcej, aby przywrócić pieniądze dla KBF, radni PO musieli je gdzieś znaleźć. Znaleźli w... budżecie ZIKiT. Traf chce, że pieniądze te były przeznaczone na spłatę części zeszłorocznych zobowiązań - o czym radni, nie pytając, nie wiedzieli. Zarząd będzie więc teraz ograniczał wydatki na utrzymanie dróg, bo zaległości spłacić musi.
Radnym mało jest jednak bałaganu, który wprowadzili. W Radiu Kraków jeden z nich zapowiedział wczoraj, że jego klub będzie się domagał szczegółowej kontroli współpracy KBF z firmą Alter Art (organizatorem festiwali Coke i Selector). Zdaniem PO Biuro uzależniło się od Alter Art, więc firma może dyktować warunki. Radnym nie przeszkadza, że miasto dokłada do tych wydarzeń najwyżej jedną czwartą kosztów, a oszczędności mogą być niewielkie, straty natomiast olbrzymie, bo Alter Art zapowiedział niedawno, że bez większych skrupułów przeniesie imprezy np. do Katowic, jeśli współpraca z Krakowem będzie sprawiała kłopoty.
Radni PO powinni zapytać o opinię swoich kolegów z Trójmiasta. Alter Art władze trójmiejskich gmin uzależnia od siebie już od dekady, organizując festiwal muzyczny Open'er. Dzięki tej imprezie Trójmiasto zaistniało w głowach młodych ludzi, nie tylko w Polsce.
Radni PO powinni już sobie darować atakowanie KBF, próbując do wyszarpanych dwóch milionów złotych dołożyć kolejne dziesiątki, może setki tysięcy złotych oszczędności. Staje się to już tylko obsesyjną próbą zniszczenia sukcesu prezydenta Majchrowskiego, a KBF kozłem ofiarnym obwinianym o rozpustę finansową, za którym - zdaniem części tego ugrupowania - nikt się nie wstawi, bo organizuje wydarzenia dla elity. Od gry politycznej ważniejsze powinno być teraz szukanie pozostałych brakujących miastu 198 mln zł. Gdyby radni PO je znaleźli, byliby bohaterami.
Bartosz Piłat