2011-01-21
- Kraków jest tak zadłużony, że wkrótce zabraknie mu pieniędzy na tzw. wkład własny potrzebny do inwestycji finansowanych ze środków europejskich - alarmują radni PO. - Nie ma takiego zagrożenia! - odpowiadają władze miasta.
W tym roku nie jest najgorzej. Mamy pieniądze z Unii Europejskiej na budowę centrum kongresowego (prawie 30 mln zł), tramwaju na Ruczaj (14,2 mln zł), zapłatę za trasę Botewa - Śliwiaka prowadzącą do drogi S7 (prawie 34 mln zł), Muzeum Sztuki Współczesnej (3,6 mln zł) czy tunel pod Rondem Ofiar Katynia (1,7 mln zł).
Pojawiła się też szansa na uwolnienie dodatkowej puli funduszy unijnych: w związku z przesunięciami w poszczególnych programach operacyjnych Małopolska może teraz dostać kilkaset milionów złotych, z których do Krakowa mogłoby trafić kilkadziesiąt.
- Problem jednak w tym, że w tegorocznym budżecie Krakowa zarezerwowano zaledwie 2 mln zł na wkład własny do projektów unijnych. Jeśli dofinansowanie unijne wynosi średnio 50 proc., to możemy powiedzieć jasno, że stać nas jedynie na nową salę komputerową - krytykuje Grzegorz Stawowy, przewodniczący klubu PO.
Przedstawiciele miasta tłumaczą, że rezerwa jest na zadania niespodziewane i nie musi być większa, bo jeśli tylko zostanie ogłoszony nowy nabór na projekty europejskie, zgłosimy którąś z inwestycji, którą w całości planowaliśmy finansować z budżetu miasta, np. remont ulicy Kocmyrzowskiej czy Igołomskiej. - Jeśli dostaniemy na nią wsparcie unijne, sporo zaoszczędzimy, a w budżecie pojawi się spora rezerwa możliwa do wykorzystania np. jako wkład własny do innych projektów europejskich - tłumaczy Janusz Moskwa, dyrektor biura Funduszy Europejskich w magistracie.
Wątpliwości nie ma też wiceprezydent Tadeusz Trzmiel: - Miasto dysponuje gotowymi projektami na kwotę 700 mln zł, które w każdej chwili mogą być przedmiotem wniosków o środki europejskie - zapewnia Trzmiel.
Platforma alarmuje jednak, że prawdziwa zapaść w dopływie środków unijnych może czekać miasto za kilka lat, w nowej perspektywie finansowej UE 2014-2020. - Sytuacja miasta jest taka, że nie możemy zaciągać już nowych kredytów, nie mamy też rezerw w finansach, by znaleźć coś na wkład własny. A szkoda, bo nowa perspektywa finansowa kładzie duży nacisk na projekty metropolitarne, Kraków mógłby więc dostać ogromne sumy - przekonuje Bogusław Kośmider, przewodniczący rady miasta (PO). Apeluje do władz, by już teraz przygotowywać nowe projekty. Platformie najbardziej zależy na rozwijaniu szybkiej kolei aglomeracyjnej. - Ze środków unijnych można by np. zbudować łącznicę kolejową między Zabłociem a Krzemionkami - jest ona konieczna do sprawnego funkcjonowania całego systemu kolei. Może udałoby nam się też zbudować ze środków unijnych kilka przystanków. Trzeba to sprawdzić - zastanawia się Bogusław Kośmider, który dotychczasową politykę miasta w ściąganiu środków unijnych ocenia na trzy z plusem. - Piątkę dałbym w tej dziedzinie naszym spółkom komunalnym, np. MPK - mówi Kośmider. Ale przestrzega, że jeśli Kraków nie zreformuje swoich finansów i nie zracjonalizuje wydatków, przyszłość może być mniej różowa.
Urzędnicy magistraccy zapewniają jednak, że Kraków nie da się zaskoczyć nową unijną perspektywą. - Realnie patrząc, nabory z nowej perspektywy nie rozpoczną się przed 2015 rokiem. Czekamy na informacje, jakie projekty będą wówczas preferowane. Na pewno zdążymy się dobrze do tego czasu przygotować - zapewnia dyrektor Moskwa. - Jako projekt służący rozwojowi metropolitarnemu mógłby być zakwalifikowany np. tramwaj na Górkę Narodową czy remont torowiska z ronda Mogilskiego do placu Centralnego - przewiduje.
Magdalena Kursa
Gazeta Wyborcza Kraków
2011-01-21