Prasa - szczegóły

2011-01-26

Ruch tranzytowy poza granicami miasta, ułatwiona komunikacja między północą a południem kraju i odkorkowane centrum? Na razie nic z tego. Rząd nie potwierdził pieniędzy na wschodnią obwodnicę Krakowa. Szanse jeszcze są, ale trzeba będzie zażarcie walczyć!

Mimo wielokrotnych obietnic rządu premier na razie nie potwierdził pieniędzy na mający 4,4 km kawałek drogi między węzłami Rybitwy a Igołomska.

Na początku grudnia resort infrastruktury przedstawił nowy projekt planu budowy dróg krajowych. Na podstawowej liście inwestycji, których realizacja rozpocznie się do 2013 roku, zabrakło wówczas kilku małopolskich dróg, w tym drugiego odcinka wschodniej obwodnicy Krakowa. Od tamtej pory krakowianie zaczęli bombardować skrzynkę odbiorczą Ministerstwa Infrastruktury e-mailami, w których domagali się przyspieszenia inwestycji. Po jakimś czasie przyłączyli się do nich małopolscy politycy, którzy próbowali przekonać ministra Cezarego Grabarczyka, by nie odkładał budowy krakowskiego odcinka drogi S7 na odleglejszy termin.

Dwa tygodnie temu ministerstwo ogłosiło, że na inwestycje drogowe zamierza przesunąć ok. 5 mld zł z podległych mu unijnych projektów kolejowych. Na moment pojawiła się więc nadzieja, że pieniądze na wschodnią obwodnicę Krakowa jednak się znajdą.

O tamtych pieniądzach nic na razie nie wiadomo. Wprawdzie premier Donald Tusk potwierdził, że na drogi rząd przeznaczy 4,8 mld zł, ale będą one pochodziły z oszczędności z przetargów kolejowych. Pieniądze te zostaną wydane na dokończenie fragmentu trasy S3 Szczecin - A2 w okolicy Gorzowa i S17, czyli trasy wylotowej z Lublina na Warszawę. O Krakowie na razie cicho.

Czym kierował się rząd, podejmując taką decyzję? Jak tłumaczy minister rozwoju regionalnego Elżbieta Bieńkowska, chodziło przede wszystkim o stopień zaawansowania inwestycji. Wschodnia obwodnica Krakowa ma coraz mniejsze szanse, by wydłużyć się w ciągu najbliższych dwóch lat.

- Sytuacja Krakowa faktycznie wygląda nie najlepiej - przyznaje poseł Łukasz Gibała, szef krakowskiej Platformy Obywatelskiej. - Istnieje ryzyko, że zamiast naszej drogi S7 sfinansowane zostaną inne inwestycje. W tym momencie pozostaje nam jedynie liczyć na oszczędności z przetargów.

Więcej optymizmu przejawia Marek Sowa, marszałek województwa małopolskiego. Jego zdaniem Kraków w dalszym ciągu może liczyć na wybudowanie drugiego odcinka wschodniej obwodnicy. - To tylko przesunięcie z oszczędności przetargowych - uspokaja marszałek Sowa. - Nastawiamy się na potwierdzenie pieniędzy na małopolski fragment drogi S7 na przełomie kwietnia i maja. Od początku było wiadomo, że wraz z Krakowem także inne miasta będą starały się w ministerstwie o sfinansowanie swoich inwestycji.

Tego właśnie obawiają się posłowie opozycji. - Minister Grabarczyk i premier Tusk obiecywali, że w kwietniu mają być dodatkowe pieniądze, ale niespecjalnie w to wierzę - nie kryje poseł Andrzej Adamczyk, wiceprzewodniczący sejmowej komisji infrastruktury. - Nawet jeśli znajdą się jakieś dodatkowe pieniądze, to będzie się o nie toczyła równie zażarta walka jak do tej pory. Jestem sceptykiem i boję się, że wszystko stracone. Wkrótce może się okazać, że 43 mln zł, które dotąd wydano na przygotowanie inwestycji, zwyczajnie wyrzucono w błoto.

Komentarz

Słuchając polityków, trudno oprzeć się wrażeniu, że powtarza się sytuacja z czasów, gdy Kraków zabiegał jeszcze o organizację Euro 2012. Wtedy również chórem zapewniali, że miasto jest świetnie przygotowane do organizacji piłkarskich mistrzostw i nie ma powodu do obaw, by ktoś nas wyprzedził. Długo żyliśmy złudzeniami, aż wreszcie stało się jasne, że o mistrzostwach możemy tylko pomarzyć. O zwycięstwie nie zdecydowały ani walory poszczególnych kandydujących miast, ani nawet stopień przygotowania, lecz lobbing. I wyszło na jaw, że małopolscy samorządowcy i politycy powinni solidnie poduczyć się tej trudnej sztuki. W końcu także po to ich wybieramy!

Trzeba przyznać, że w przypadku wschodniej obwodnicy dla Krakowa najważniejsze osoby przemówiły wreszcie jednym głosem, nawet wybrały się wspólnie do stolicy, by przekonywać ministra Grabarczyka do naszych racji. Czyli nauka nie poszła w las! Niestety, w czasie, gdy nasi politycy uczyli się podstaw lobbingu, inni poszli dalej. W efekcie od dwóch miesięcy obserwujemy, jak kolejne miasta wyprzedzają nas w staraniach o pieniądze na inwestycje drogowe. Najpierw była Warszawa, której wylotówki początkowo nawet nie było w planach, a teraz są Lublin i Gorzów. Tak więc jeśli małopolscy politycy nie zaczną wreszcie na poważnie walczyć o drogę S7, już za parę miesięcy rzeczywiście zostanie po niej tylko wspomnienie. Wtedy polityków trzeba będzie rozliczyć nie z postępów w nauce, lecz ze skuteczności.

Mateusz Żurawik
Gazeta Wyborcza Kraków
2011-01-26