2011-09-13
Urząd marszałkowski przygotowuje nowy plan gospodarki odpadami - zakłada on podział Małopolski na siedem rejonów. W każdym znajdą się centra przetwarzania odpadów, a w pięciu spalarnie śmieci. Przy jednoczesnym nacisku na segregowanie odpadów za kilka lat małopolskie wysypiska zaczną znikać.
W przyszłym roku ruszy budowa spalarni odpadów w Krakowie. To druga taka inwestycja w Polsce obok równolegle realizowanego podobnego projektu na Kujawach. Krakowska spalarnia będzie pochłaniała 220 tys. ton odpadów rocznie, czyli ok. dwóch trzecich tego, co gromadzi się w krakowskich koszach.
Jednak do pieców spalarni w Mo-gile nie trafią wyłącznie odpady z Krakowa, lecz również z kilku lub kilkunastu okolicznych gmin. Najważniejszymi powodami są ekologia i ekonomia. Za kilka lat nasze miasto,jak wszystkie polskie gminy, ma doprowadzić do o wiele wyższego odzysku surowców wtórnych ze śmieci. Docelowo w 2020 r. co najmniej połowa odpadów, jakie wyrzucamy do koszy, ma być sortowana, a surowce powtórnie wykorzystane. W tej sytuacji pozostałych śmieci z samego Krakowa byłoby zbyt mało, aby spalarnia okazała się opłacalna; reszta będzie więc przywożona z gmin otaczających miasto. Z kolei budowa osobnej spalarni śmieci dla gmin otaczających Kraków nie miałaby ekonomicznego sensu, bo wytwarzają one zbyt małą liczbę odpadów, a na dodatek w Krakowie łatwo wykorzystać energię cieplną produkowaną przez spalarnię.
Podobny problem dotyczy niemal całej Małopolski, bo takiego zagęszczenia ludności jak w Krakowie nie ma nigdzie. Z tego powodu urząd marszałkowski, opracowując nowy plan gospodarowania odpadami, podzielił województwo na regiony wytwarzające odpowiednio duże ilości śmieci, tak by opłaciła się budowa instalacji do ich przetwarzania.
W teorii z jednego regionu nie będzie wolno wywozić odpadów do innego (zaplanowano wyjątki dla odpadów niebezpiecznych). Dlatego każdy taki obszar ma posiadać samodzielny zestaw instalacji. Są one konieczne, by osiągnąć limity postawione przez Unię Europejską, a jednocześnie byśmy wreszcie skończyli z wyrzucaniem wszystkiego na wysypiska.
Gminy, które już za półtora roku całkowicie przejmą odpowiedzialność za śmieci (będziemy płacić gminom stałą opłatę, a one będą zobowiązane wywieźć wszystkie nasze odpadki), będą musiały wybrać jeden zakład na terenie ich regionu i tam skierować odpady. Regiony zostały pomyślane tak, by ilość odpadów w nich powstających zapewniała opłacalność instalacjom do przetwarzania.
Nowością w wojewódzkim planie jest wyliczenie niezbędnych instalacji, które będą potrzebne do przetwarzania śmieci. Wśród nich znalazło się aż pięć spalarni od padów. Jedną z nich jest spalarnia krakowska. Pozostałe miałyby znaleźć się w Oświęcimiu, Chrzanowie (miałyby spalać po 150 tys. ton odpadów rocznie) oraz w Tarnowie (ta miałaby spalać 100 tys. ton rocznie). W Tarnowie obok spalarni miałby też powstać zakład produkujący paliwo alternatywne, brykiety. Piąta spalarnia miałaby powstać w Gorlicach - również niewielka, spalająca ok. 100 tys. ton.
- Ten podział jest zaskakujący. Niezbyt logicznie np. wygląda przesyłanie śmieci z Zielonek do spalarni w Chrzanowie. Mam wrażenie, że twórcy dokumentu i samorządowcy ulegli pędowi do spalania śmieci i pod tym kątem podzielili województwo na regiony - komentuje dr Zbigniew Grabowski, ekspert gospodarki odpadami z Politechniki Krakowskiej. - Bez badań wiadomo, że spalarnia pochłaniająca 300 tys. ton odpadów byłaby tańsza niż dwie spalające 150 tys. ton rocznie w Oświęcimiu i Chrzanowie. Tańsza zarówno z punktu widzenia rachunków za śmieci mieszkańców tych regionów, jak i z punktu widzenia ochrony środowiska - wytyka.
- Choć to najświeższa odsłona dokumentu, nie jest ostateczna. Choćby Kraków będzie chciał rozszerzyć swój region, bo zakłada na tyle wysoki odzysk, że dla spalarni nie starczy śmieci - wyjaśnia Karolina Laszczak, zastępczyni dyrektora departamentu środowiska w urzędzie marszałkowskim. - Marszałek Marek Sowa prowadzi też rozmowy, które mają wybadać, czy możliwe jest połączenie projektów chrzanowskiego i oświęcimskiego - dodaje. Z tym może być kłopot, bo prywatny inwestor jest gotów uruchomić spalarnię w Oświęcimiu do 2016 r. Projekt Chrzanowa brał zaś pod uwagę inwestycję za swoje pieniądze oraz z dotacji unijnej. - Obopólna współpraca tych dwóch gmin z prywatnym inwestorem nie jest jednak wykluczona. Być może udałoby się też zdobyć na wspólne przedsięwzięcie dotację - ocenia Laszczak. Według jej informacji komitet sterujący gospodarką odpadami w województwie będzie pod tym kątem weryfikował powstające plany.
Bartosz Piłat