Prasa - szczegóły

2011-03-14

Papier toaletowy, mydło, ręczniki papierowe - to lista zakupów dla rodziców przedszkolaków. Miasto okroiło przedszkolne budżety nawet o 90 proc. Część dyrektorów sięga więc do portfeli rodziców.

W przedszkolach zamieszanie i konsternacja. Dyrektorzy większości placówek po otrzymaniu budżetu na ten rok zabrali się za liczenie i stanęli przed dylematami: czy ważniejsze dla maluchów są ręczniki papierowe, czy mydło? Czy można podłogę szorować raz na trzy dni, by zaoszczędzić płyn do czyszczenia? I przede wszystkim: jak przedszkolu mogą pomóc rodzice i co mogą do niego kupić?

- Kiedy zobaczyłam budżet przedszkola na ten rok, zrobiło mi się słabo. Nie mam pojęcia, jak zaplanować jego funkcjonowanie - przyznaje Marta Mikucka-Oramus, dyrektorka Przedszkola nr 43 przy ul. Mazowieckiej, do którego chodzi 150 dzieci. Budżet jej placówki został zmniejszony o 90 proc. w stosunku do ubiegłego roku. Dyrektorka wylicza: - Dostaliśmy 5 tys. zł na cały rok na artykuły higieniczne, papier toaletowy, ręczniki, mydła, środki do czyszczenia, artykuły biurowe, papier, tonery do drukarek. Na zabawki i pomoce dydaktyczne mamy 2,4 tys. zł. Na jedną grupę przedszkolaków przypada więc 400 zł - załamuje ręce Mikucka-Oramus. Nie ukrywa, że zabawek w tym roku maluchy nie dostaną.

Przedszkole na Grzegórzkach, do którego chodzi 130 dzieci, na środki czystości i artykuły higieniczne dostało od miasta 4,5 tys. zł. Tymczasem w ubiegłym roku na to samo wydało ponad 11 tys. zł - policzyła dyrekcja. - To nie jest tak, że w przedszkolu kupuje się jedno opakowanie kredek i ono starcza na rok. Albo podłogi szoruje się raz w tygodniu. Nas obowiązują wyśrubowane przepisy sanepidu. Musimy dbać o bezpieczeństwo i higienę dzieci - zaznacza dyrektorka jednego z przedszkoli na Grzegórzkach.

Jak więc przedszkola mają zamiar poradzić sobie z problemami finansowymi? Wielu dyrektorów przyznaje, że o pomoc poprosi rodziców. Są i tacy, którzy już to zrobili. - Rodzice przynoszą maluchom papier toaletowy i wyprawkę. Pieniądze, które dostaliśmy od miasta, wystarczą nam najwyżej do czerwca. Co potem? Będziemy walczyć z urzędnikami o więcej - mówi Barbara Kwapień, dyrektorka Przedszkola nr 12 przy ul. Miechowity.

Rodzice się denerwują: - O ile można sobie wyobrazić noszenie papieru toaletowego dla dziecka, to płyn do dezynfekcji toalet gorzej - twierdzi pani Katarzyna, mama przedszkolaka z Grzegórzek.

- Dlaczego radni przyjęli taki budżet? Nie dość, że od września będziemy płacić więcej za pobyt dzieci w przedszkolu [od września dzieci, które spędzają w przedszkolu 8 godz., zapłacą za nie więcej niż dotychczas], to jeszcze mamy finansować jego podstawowe wyposażenie - oburza się pan Piotr, którego córka chodzi do przedszkola przy ul. Miechowity.

- Gdy dostajemy budżet do analizy, to nie wiemy szczegółowo, na co pójdą pieniądze. Nie wiedziałam więc, że dajemy przedszkolom mniej na mydło. Nikt nam tego nie mówił, nikt nie kwestionował, więc to przyjęliśmy - przyznaje Marta Patena, radna PO i przewodnicząca komisji edukacji rady miasta.

Elżbieta Lęcznarowicz, zastępczyni prezydenta ds. edukacji i spraw społecznych, tłumaczy, że wszystkie problemy związane są z reorganizacją i zmianami w przepisach, bo przedszkola z tzw. zakładów budżetowych zostały przekształcone w jednostki budżetowe. Pieniądze wpłacane przez rodziców, które wcześniej trafiały bezpośrednio do placówek, teraz trafiają do miasta, i to ono je rozdziela. - Cały czas monitorujemy sytuację przedszkoli. Pieniądze, które dostały placówki to dopiero wstępna informacja. Po pierwszym kwartale będziemy ją weryfikować - mówi prezydent Lęcznarowicz.

Czy to oznacza, że dyrektorzy mogą liczyć na więcej pieniędzy, jeśli im zabraknie? - pytamy.

- Tegoroczny budżet jest trudny. Chcemy, aby każda złotówka była racjonalnie wykorzystana. Trzeba się nauczyć bardzo oszczędnego wydatkowania tego, co się ma - przyznaje prezydent Lęcznarowicz.

Dyrektorzy nie wiedzą, co dalej robić. - Jeśli wydamy pieniądze, a okaże się, że w kasie miasta ich nie ma, będziemy w jeszcze gorszej sytuacji niż teraz - obawia się dyrektorka placówki na Grzegórzkach.

Agata Tatara, radna PiS, otwarcie mówi, że reorganizacja to zwyczajne szukanie oszczędności. - A jak najłatwiej to zrobić? Obciąć na podstawowe wyposażenie. Urzędnicy wiedzą, że wtedy rodzice ruszą z pomocą, a w budżecie miasta pieniądze zostaną - mówi.

Komentarz:

Złe wychowanie

Przewodnicząca komisji edukacji nie wie, co zatwierdza. Wiceprezydent od edukacji chce uczyć dyrektorów przedszkoli racjonalnego wydawania pieniędzy, a faktycznie boi się otwarcie powiedzieć, że tnie budżet. W ten sposób radni na spółkę z prezydentem fundują dyrektorom przedszkoli łamigłówkę, rodziców zmuszają do dopłat, a dzieci do noszenia domestosa w plecaku. To złe wychowanie.

Dominika Wantuch