2011-07-08
Sprawa podwyżek cen i podatków w Krakowie przypomniała mi skecz Jacka Fedorowicza z czasów PRL (z serii o koledze kierowniku) opowiadający o tym, jak to przewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych negocjował z rządem w sprawie podwyżek cen żywności. Rząd zaproponował podwyżką cen aż o 64 procent. Przewodniczący OPZZ ostro zaprotestował i zagroził strajkiem, ale po gorących i długich negocjacjach doszło do przełomowego i historycznego porozumienia - podwyżka wyniosła tylko 63 procent, więc ogłoszono, że będzie obniżka.
Może mylę niektóre szczegóły (w końcu kto dziś jeszcze pamięta, jak naprawdę było w PRL), ale przynajmniej mam nadzieję, że uchwyciłem sens zamiany podwyżki na obniżkę. Może i nie skojarzyłbym starego dowcipu z obecną sytuacją, ale do zakamarków w mojej pamięci dotarła wypowiedź prezydenta miasta .lacka Majchrowskiego po uchwaleniu przez Radę Miasta podwyżek.
Rządzący Krakowem profesor z szelmowskim uśmiechem tłumaczył bowiem do kamery, że specjalnie zaproponował większe podwyżki, by radni mogli zmniejszyć ich skalę. Radni Platformy Obywatelskiej dali się więc nabrać na ten fortel i - co ważniejsze - z dumą ogłosili, że zrobili dobrze krakowianom, bo skala podwyżki nie jest tak duża, jak chciał tego prezydent. Wprawdzie nie padło słowo "obniżka", ale duch tego słowa odczuwalny był w wypowiedziach radnych, głosujących za podniesieniem cen za bilety, przedszkola czy parkowanie.
Żeby nie było wątpliwości postawa radnych Prawa i Sprawiedliwości w sprawie podwyżek też mi się nie podoba Stwierdzenie, że PiS jest przeciwny podwyżkom zaproponowanym przez prezydenta, gdy ten sam PiS wsparł tego prezydenta w kampanii wyborczej, a więc opowiedział się za prowadzoną przez niego od lat polityką, też wpisuje się w uznane za dowcip sformułowanie Jestem za, a nawet przeciw". Dziwię się tylko, że działacze Prawa i Sprawiedliwości czerpią wzory od byłego prezydenta RP Lecha Wałęsy, który w tej partii nie jest uznawany za autorytet.
Nie mam żadnych wątpliwości, że podwyżki to konieczność. 1 nie tylko dlatego, że jest inflacja, że rosną koszty usług komunalnych. Także dlatego, że przez lata tych podwyżek nie było. Zamiast szelmowskiego uśmiechu prezydenta i zadowolonych z siebie radnych Platformy wolałbym otwarte przyznanie władzy wykonawczej i uchwałodawczej: przez długie lata dawaliśmy krakowianom ulgę w postaci utrzymania stałych cen, a właściwie - biorąc pod uwagę inflację obniżaliśmy te ceny; w przyrodzie, a także w ekonomii nic nie ginie, więc przyszedł czas na odebranie tych obniżek i to z naddatkiem.
Obawiam się jednak, że żadna władza nie jest w stanie do takiego otwarcia informacyjnego i pewnie zamiast tego mogłaby się pojawić propozycja - cztery lata obniżki cen (utrzymywania ich na stałych poziomie) i rok podwyżki. Można by dzięki temu przekonywać, że w sumie krakowianie mają notoryczne obniżki, a jedna podwyżka raz na pięć lat jest do przełknięcia Tyle tylko, że próby takich manipulacji to nic innego jak obniżanie możliwości inteligentnego myślenia krakowian.
GRZEGORZ SKOWRON