2011-01-25
Stanisław Kracik nie straci prawa jazdy. Taką decyzję podjął sąd, mimo że między pierwszym a drugim badaniem na zawartość alkoholu w organizmie wojewody minęła ponad godzina. A według standardów czas tego odstępu nie powinien przekroczyć 15 minut.
Wojewodę małopolskiego Stanisława Kracika patrol policji zatrzymał do rutynowej kontroli w piątek 14 stycznia. Było kilkanaście minut przed 18, włodarz Małopolski wracał ul. Igołomską do domu w Niepołomicach. Ponieważ małopolska drogówka od kilku lat obowiązkowo przy każdej kontroli przeprowadza także badanie na zawartość alkoholu w organizmie, w "balonik" dmuchnął także wojewoda. Wynik - jak twierdził urzędnik - bardzo go zaskoczył. Ekran alkotestu wyświetlił 0,4 promila w wydychanym powietrzu (od 0,2 do 0,5 odpowiada się jak za wykroczenie, powyżej 0,5 jak za przestępstwo). Kracik zażądał powtórnego badania, ale odmówił skorzystania z tego samego urządzenia, twierdząc, iż jest ono wadliwe. Kolejne badanie, przeprowadzone na stacjonarnym alkomacie w siedzibie komendy wojewódzkiej policji, pokazało już wynik 0,0. - Najprawdopodobniej alkotest się popsuł. Takie przypadki zdarzają się niestety często, nie ma urządzeń niezawodnych - mówi Dariusz Nowak, rzecznik małopolskiej policji.
W poniedziałek krakowski sąd, powołując się na drugi wynik, odmówił wszczęcia postępowania i oddał prawo jazdy Kracikowi (według procedury nawet gdy powtórny test pokazuje wynik negatywny, policja musi przekazać sprawę do sądu).
Tyle że wynik drugiego testu pochodzi z godz. 19.05 - 65 minut po pierwszym badaniu. A według standardów powtórny odczyt powinien nastąpić po mniej więcej 15 minutach. Dlaczego tak długo zwlekano z jego przeprowadzeniem? - Jeden z policjantów w międzyczasie rozpoczął drugą kontrolę, musiał ją dokończyć, a wiadomo, że to chwilę trwa. Potem udano się na Mogilską - tłumaczy Nowak.
Ale funkcjonariusze nie musieli jechać na komendę wojewódzką policji. Stacjonarny alkomat dostępny jest na każdym komisariacie, także w jednostce na os. Zgody, gdzie z Igołomskiej jest o wiele bliżej niż na Mogilską. Dlaczego więc wybrali KWP? - Kontrolę przeprowadzali funkcjonariusze wydziału ruchu drogowego, którego siedziba jest przy ul. Mogilskiej. Policjanci pojechali po prostu do siebie - wyjaśnia Nowak.
Ze względu na długi odstęp pomiędzy badaniami jeszcze wczoraj sami policjanci byli przekonani, że o losie prawa jazdy wojewody zdecyduje sąd po zapoznaniu się z opinią biegłego specjalisty. Ekspert mógłby ocenić m.in., czy w ciągu 65 minut u osoby o takiej posturze zawartość 0,4 promila alkoholu w wydychanym powietrzu mogła zredukować się do zera. Ale sąd zdecydował, że taka opinia nie jest potrzebna. - Uznano, że stacjonarny alkomat jest bardziej wiarygodnym urządzeniem niż przenośny alkotest, i to wystarczyło - mówi rzecznik krakowskiego sądu Rafał Lisak.
Według mecenasa Krzysztofa Bachmińskiego, specjalizującego się w sprawach karnych, okoliczności przeprowadzania kontroli są niejasne, jednak rozstrzygnięcie sądu jest trafne: - Nie ma wyraźnego przepisu, zgodnie z którym drugi test należy przeprowadzić po upływie 15 minut od pierwszego badania, choć taka jest praktyka. Bez wątpienia jednak należy to uczynić jak najszybciej. Dlaczego policjanci tak długo zwlekali? W sytuacji, kiedy sami funkcjonariusze dopuszczają, że urządzenie, z którego korzystają, nie jest wiarygodne, tym bardziej obywatel nie powinien być zmuszany do udowadniania swojej niewinności ani ponosić odpowiedzialności za spóźnione drugie badanie - przekonuje Bachmiński.
Dominika Maciejasz
Gazeta Wyborcza Kraków
2011-01-25