2011-05-05
Jagna Marczułajtis-Walczak i jej mąż staną przed sądem. Polski Związek Snowboardu skierował przeciwko nim pozew, żądając 250 tys. zadośćuczynienia. Zdaniem zarządu związku Jagna i jej mąż zszargali dobre imię związku swoimi zarzutami.
Chodzi o sprawę z lutego. Jagna Marczułajtis postawiła związkowi poważne zarzuty próby sfałszowania wyników snowboardowych mistrzostw Polski w Jurgowie. Twierdzi też, że trasa zawodów była niezabezpieczona i przyczyniła się do kontuzji jednej z zawodniczek. Prokuratura wszczęła w tej sprawie postępowanie.
Co więcej, zdaniem Marczułajtis i jej świadków trener Paweł Dawidek w czasie mistrzostw krzyknął do niej "stara p... do domu", a do jej męża "ćwoku, do domu dzieci pilnować". Dlatego razem z mężem sporządziła prywatny akt oskarżenia o znieważenie. Sąd wniosek uwzględnił. 13 maja odbędzie się rozprawa. Zarzuty stawiane przez snowboardzistkę poirytowały PZS.
Na swej stronie internetowej związek poinformował, że "zgodnie z uchwałą zarządu z 8 marca, Polski Związek Snowboardu skierował do sądu przeciwko pani Jagnie Marczułajtis-Walczak i panu Andrzejowi Walczakowi pozew o ochronę dóbr osobistych, obejmujący przeprosiny, zasądzenie na cel społeczny oraz zadośćuczynienie, na łączną kwotę 200 tys. zł". Z treści pozwu wynika zaś, że związek chce aż 250 tys.
- Właśnie zapoznaję się pozwem, który z załącznikami ma 200 stron - mówi Jagna Marczułajtis. - Z tego, co przeczytałam do tej pory, wynika, że prezes PZS Marek Król odpiera moje zarzuty i próbuje wykazać, że mówiłam nieprawdę - wyjaśnia i dodaje, że ma w sumie 33 świadków, którzy potwierdzają jej zeznania.
W pozwie związek domaga się przeprosin w TVN, TVN24 i Onecie oraz zadośćuczynienia finansowego. Część kwoty miałaby trafić na konto związku, część na rzecz fundacji Anny Dymnej. 40 tys. domaga się... dla siebie prezes Król.
Małgorzata Pietrucha z biura PZS nie chciała wczoraj komentować sprawy. Poinformowała, że wszelkich wyjaśnień udzieli prezes Marek Król, który przebywa za granicą. Mimo wielokrotnych prób nie udało nam się z nim skontaktować ani telefonicznie, ani drogą mailową.
Magdalena Stokłosa